Connemara i Galway. Tu znajdziecie prawdziwą Irlandię.

autor Tygrysy Podróży

Obiecałam Wojtkowi, że nie będzie musiał w ten dzień siedzieć za kółkiem, bo zostaniemy w Galway. Dzień wcześniej musiał przestawić się na jeżdżenie po „złej stronie” i dodatkowo pomęczyć się siedząc za kółkiem kilka godzin za szybą mając deszcz i mgłę. No i nie dotrzymałam obietnicy. W obliczu spędzenia całego dnia w mieście, a alternatywą zobaczenia czegoś zielonego, padło na to drugie. I tak oto pojechaliśmy do Connemary.

Droga w Connemarze – góry, skały i… duże ryzyko spotkania stada owiec na środku drogi

Connemara to kraina geograficzna położona na wschodzie Irlandii, na północ od Galway. Bywa nazywana najdzikszym zakątkiem Irlandii. Brak tu bowiem dużych miast, małych zresztą też tu niewiele 😉 Za to znajdziemy tu mnóstwo zieleni, góry, piękne trasy samochodowe i dużo spokoju. Tutaj też przejedziemy się jednym z najciekawszych irlandzkich odcinków drogi Wild Atlantic Way biegnącej wokół całej wyspy.

Tutaj też fiord… zje Wam z ręki 🙂

Jeśli fiordy kojarzą wam się głównie z Norwegią, to może was zaskoczyć fakt, że najprawdziwszy fiord można znaleźć także w Irlandii! Wprawdzie jeden, jedyny, ale zaskakująco ładny. Killary fiord jest długi na 15 km, szeroki na 300 m. i stanowi piękną wizytówkę Connemary. Można się tu wybrać w rejs statkiem, a poza sezonem poczujemy, że mamy to doświadczenie na wyłączność, bo na wodzie może się zdarzyć, że będziemy jedynym obiektem pływającym. W mieścinie Leenane, w której znajdziemy początek fiordu, warto zajrzeć do Sheep and Wool museum oraz sklepiku, gdzie sprzedawane są produkty z wełny z tutejszych owiec.

Killary fjord w czasie odpływu

Mała Nowa Zelandia

Jadąc w stronę opactwa Kylemore na myśl przychodzą mi widoki z Nowej Zelandii. „Wojtek, a pamiętasz, że podobnie było jadąc w stronę Glenorchy?”. Będąc na Nowej Zelandii widzieliśmy analogię tamtejszych krajobrazów do niektórych w Europie, ale pierwszy raz po powrocie z NZ mieliśmy skojarzenie w drugą stronę! Mijane górskie krajobrazy, drogi prowadzące wzdłuż brzegów jezior, na pewno będziecie się tu chcieli co chwilę zatrzymywać!

Krajobrazy w Connemarze często przypominały nam te nowozelandzkie

Kylemore Abbey i Cliffden

Kylemore Abbey to neogotyckie opactwo, jeden z najciekawszych budowli w Connemarze. Jego biała fasada pięknie odbija się w jeziorze, a charakterystyczne wieże przywodzą na myśl bajkowy klimat. Wstęp kosztuje… i to niemało. 14 EUR za wstęp, obejmujący wejście do samego zamku, Wiktoriańskich ogrodów oraz okolicznego neogotyckiego kościoła. Jeśli szkoda Wam na wejście, nadal będzie mogli zobaczyć biały, robiący wrażenie gmach opactwa na pięknym górskim tle.

Kylemore Abbey

Jadąc dalej na zachód dojedziemy do miejscowości Cliffden, będącym nieformalną stolicą tego regionu. Cliffden położone jest nad zatoką i jest świetnym miejscem wypadowym na spacery, a także krajobrazowe wycieczki rowerowe i samochodowe. Z ciekawostek to Cliffden jako pierwsza miejscowość w historii została połączona kablem telefonicznym z Ameryką i to tutaj zakończył się pierwszy lot transatlantycki.

W Connemarze warto zagospodarować sobie kilka godzin na trekking. My zdecydowanie przeznaczyliśmy na to miejsce zbyt mało czasu, ale jeśli planowaliśmy Irlandię jeszcze raz, poszlibyśmy na pewno na szlak. Część Connemaru. Także po to, by przejść się po naturalnym bogactwie tego regionu, czyli po polach torfu.

Aughnanure Castle

Wracając z Connemary do Galway warto zatrzymać się na chwilę przy Aughnanure Castle. Ten zamek to tak naprawdę dom w formie ufortyfikowanej wieży. Wybudowany około 1500 roku przez rodzinę O’Flaherty jest przykładem tego typu domostw bogatych właścicieli ziemskich w XV i XVI wieku. Oprócz fortyfikacji, warto zwrócić uwagę na dodatkowy aspekt „strategiczny”. Zamek zbudowany jest przy brzegu rzeki Drimneen zapewniał bezpieczny, ale też dużo prostszy od ówczesnego transportu drogowego, transport rzeczny potrzebnych dostaw.

Kolorowy jak puby w Galway, czyli Temple Bar na zachodzie Irlandii

Nie wiadomo, do którego wejść. Ulica… jest pełna pubów i muzyki. Każdy pub wabi kolorową fasadą i dźwiękami muzyki . Bo Galway to też centrum muzyki w Irlandii. Słychać ją nie tylko w pubach, ale też na ulicach. Na pewno warto tu spędzić wieczór po prostu… chodząc z pubu do pubu. Chyba najbardziej znanym z pubów jest tutaj King’s Head. Charakterystyczna czerwona fasada przyciąga uwagę. Miejsce ma około 800 letnią historię, sama nazwa… no cóż podobno kiedyś właścicielem lokalu był kat Gunning, który ściął głowę Karolowi I Stuartowi…

Pub z 800-letnią tradycją – The Kings Head
Jeden z kolorowych pubów w Galway

W Galway znajdziemy także Galway City Museum przedstawiające morską stronę historii miasta. Możemy zajść także do kościoła św. Mikołaja – największego średniowiecznego kościoła na wyspie. Galway, mimo, że jest drugim największym miastem w Irlandii, wydaje się przeciwieństwem Dublina. Bo o ile także tutaj spory jest ruch na ulicach, to jednak, może przez piękne otoczenie, nadal panuje tutaj sielski klimat. Może dlatego, że jakoś bardziej morskie wydaje się to miasto? Tutaj znajduje się także 2-kilometrowa promenada Salthill. Wyobrażamy sobie, że w te nieliczne letnie dni można również mieć sporo frajdy po prostu siadając sobie przy wodzie. Ale jest też sporo frajdy jak w październiku wiatr rozburza Ci fryzurę. Bo po tym wszystkim irlandzki Guiness też dużo lepiej smakuje.

Galway

Na koniec przedstawiamy jeszcze poglądową mapę, w której zaznaczyliśmy wszystkie opisane wyżej miejsca. Spokojnie jesteśmy w stanie je wszystkie zobaczyć podczas jednodniowej wycieczki z Galway.

You may also like

Zostaw komentarz