Zielone pola, piękne plaże, klimatyczne małe miasteczka i wszędzie dookoła woda. To właśnie Zelandia. A nazwa nieprzypadkowa, bo „zee” w holenderskiej nazwie prowincji znaczy „morze”. Zeeland to prowincjonalne oblicze Holandii, które jest dużo spokojniejsze i dużo bardziej autentyczne niż to widziane w dużych miastach…
…bo Zelandia jest przeciwieństwem klimatu Randstadu (czyli największej konurbacji tego kraju, w skład którego wchodzą jego największe miasta, m.in. Amsterdam, Haga, Rotterdam i Utrecht). Ale właśnie dlatego warto tu przyjechać.
Zelandia (Zeeland) to wyspiarska prowincja Holandii, położona przy granicy z Belgią, na płd-zach kraju. To statystycznie najbardziej słoneczny region Holandii. Dzisiejszy jej wygląd na mapie to także w dużej mierze efekt prac holenderskich inżynierów i ich działań, by trochę tego lądu morzu zabrać. A później by ten ląd przed morzem chronić. Zelandzkie wyspy są połączone tamami i groblami i sama przejażdżka samochodem po tych terenach to atrakcja sama w sobie.
Już pierwsze godziny w Zelandii uświadamiają, że nie znajdziemy tu wielkich ośrodków przemysłowych (chociaż wyjątek stanowi okolica Vlissingen) ani korporacyjnych wieżowców. Za to będziemy w lipcu włóczyć się na jakiejś drodze za ciągnikiem, knajpy będą zachęcać do zjedzenia Zeewse Mosselen (zelandzkie małże, które tutaj sprzedaje się na wiadra!), a kempingi będą wielkimi literami oznajmiać już przy bramie, że mają komplet. Bo to właśnie na rolnictwie, rybołówstwie i turystyce opiera się tutejsza mini-gospodarka.
Gdzie na plażę?
Chociaż Zelandia jest mało popularną destynacją turystyczną wśród Polaków, to jest jednym z najpopularniejszych miejsc wakacyjnych w Holandii. Najbardziej licznie jest odwiedzana oczywiście przez samych Holendrów, jednak sporo tu również Belgów, czy gości z Niemiec. Najchętniej wybieranym celem na wypoczynek w tym rejonie są plaże na półwyspie Walcheren. Przy Vlissingen zaczyna się ciąg białego piasku, który oddzielony jest od głównej szosy wydmami.
Najpopularniejszymi miejscowościami w tym rejonie są Domburg i Zoutelande, jednak wzdłuż całego wybrzeża znajdziemy rozsiane kempingi, pensjonaty B&B i hoteliki. Jeśli na plażę zamierzamy dotrzeć samochodem raczej – o ile nie będzie to weekend – nie powinniśmy mieć problemu z parkingiem. Są one rozmieszczone co jakiś czas wzdłuż plaż. Przykładowo przy plaży Dishoek zapłacimy 1,30 EUR za godzinę.
Z kolei na najbardziej wysuniętej na północ wyspie Zelandii – Schowen-Duiveland – warto wypocząć na plaży w Renesse. Samo miasteczko pęcznieje od turystów w sezonie letnim, jednak plaże są dostatecznie szerokie (zwłaszcza podczas odpływów!) i nie będziemy mieć problemów ze znalezieniem miejsca. Podobnie z miejscem parkingowym – przy plaży w Renesse znajduje się spory parking.
A teraz pora a trzy 'naj’ jesli chodzi o miejscowości na Zelandii.
Middelburg – 'największe’
Stolica Zelandii. Musieliśmy użyć cudzysłowie, bo to największe miasto ma… niecałe 40 tys. mieszkańców. Stolica doskonale pokazuje w jakim tempie toczy się życie w całej prowincji – niespiesznie, spokojnie…My w Middelburg trafiamy na rozłożonym na głównym placu przed ratuszem targ. I mimo, że jest czwartkowe przedpołudnie, mnóstwo tu mieszkańców robiących zakupy, czy też takich, którzy po prostu przyszli zjeść ijsjes (lody) czy kibbelings (panierowane kawałki ryby smażonej w głębokim oleju).
Patrząc na mapę miasta odnosi się wrażeni, że wjeżdża się do średniowiecznego grodu. Otoczone kanałem śródmieście ma kształt gwiazdy. W Middelburg na uwagę zasługuje późnogotycki ratusz z połowy XVI wieku oraz Abdij van Middelburg (opactwo Middelburga), które składa się z dwóch kościołów, a z daleka widoczna jest charakterystyczna 90-metrowa wieża jednego z nich. Middelburg to także miasteczko portowe.
Veere – najbardziej urocze
To niewielkie miasteczko potrafi w sobie rozkochać. I to już od pierwszego spojrzenia w stronę średniowiecznych zabudowań i portu. Samo Veere prawa miejskie otrzymało już pod koniec XIII wieku, a w kolejnych dwóch wiekach rozwinęło się jako prężnie działający ośrodek portowy. Dzisiaj port w Veere zamiast kutrów rybackich, pełen jest raczej luksusowych jachtów. Jednak patrząc na w stronę Veerse Meer, nad którym leży Veere nadal dostrzeżemy spory ruch na wodzie. A przy słonecznej i wietrznej pogodzie zobaczymy mnóstwo białych żagli, zarówno żaglówek jak i tych windsurfingowych. Bowiem Veerse Meer to także bardzo dobra baza do nauki i praktykowania tego sportu.
W Veere na uwagę zasługuje ratusz z XV wieku wraz z renesansową dzwonnicą, jedną z najładniejszych w Holandii. Przy porcie znajdują się dwa budynki w stylu gotyckim z XVI wieku – Het Lammeken i De Struys. Pochodzą z czasów, kiedy miasto prowadziło intensywną handel szkocką wełną (w 1541 roku uzyskało monopol w tym zakresie). Dzisiaj znajduje się w nich muzeum. Oprócz wspomnianych dwóch powyżej, w miejscowości znajdziemy dużo innych historycznych, a zarazem bardzo stylowych, kamienic.
Zierikzee – najbardziej eleganckie
To zdecydowanie jedno z najbardziej klimatycznych miast w Holandii. Zierikzee zwane jest ’monumentenstad’, czyli miastem zabytków. W tym mieście liczącym niewiele ponad 11 tys. mieszkańców jest ich aż… 569. Centrum miasteczka może zatem przypominać zamieszkany skansen. W miasteczku, zarówno w ścisłym centrum, jak i wzdłuż portu znajdziemy mnóstwo przyjemnych barów i restauracji z przyjemnymi ogródkami piwnymi. Wzdłuż zatoki wcinającej się w miasto przycumowane są statki. Tym razem nie tylko luksusowe jachty, ale też wielkie łodzie wyruszające w morze.
Na uwagę zasługują Noordhavenpoort i Zuidhavenpoort – znajdujące się obok siebie dwie bramy wjazdowe do miasta. W samym centrum miejscowości warto zwrócić uwagę na ratusz, w którym obecnie mieści się muzeum. Samo śródmieście pełne jest pięknych kamienic pochodzących głównie z XVII i XVIII wieku, jednak najstarszy budynek w mieście Huis de Haan pochodzi aż z pierwszej połowy XIV wieku.
Nowa i „Stara” Zelandia
Na koniec ciekawostka. A być może dodatkowy powód, dla którego warto do Zelandii przyjechać. Czy wiecie skąd wzięła się nazwa kraju Nowa Zelandia? Jak się już pewnie domyślacie, pochodzi właśnie od nazwy prowincji Zeeland. Holenderski odkrywca Nowej Zelandii nazwał ją początkowo ’Staaten Landt’, jednak w drugiej połowie XVII wieku na mapach pojawia się już nazwa Nowa Zelandia. Czy 'stara’ Zelandia ma coś wspólnego z Nowa oprócz swojej nazwy? Oprócz aspektu wyspiarskiego wydaje się, że niewiele więcej. Jedno jest jednak pewne – warto się przekonać i porównać je osobiście. Przy okazji jeśli chcecie poczytać o Nowej Zelandii zapraszamy do naszych wpisów o tym 'końcu świata’ 🙂
***
Jeśli oprócz Zelandii planujesz zwiedzić Amsterdam, zajrzyj do naszego wpisu o jego największych atrakcjach.
4 komentarze
Jakoś mi sie w ogóle Holandia nie podoba jako Kraj, widze tutaj sporo szarych smutnych budynków… Jednak ta częśc, a saczególnie plaże są bardzo atrakcyjne i ostatnio słyszałam wiele o tych kurortowych wybrzeżach od znajomej.. Bardzo łądne zdjęcia.
dzięki bardzo 🙂 Ja w Holandii mieszkałam przez jakiś czas i przyznaję, że sentyment do kraju mam ogromny. Ale na pewno sporo zależy od regionu jeśli chodzi o jej atrakcyjność. Pozdrawiamy!
Dobrze, że jeszcze są takie miejsca w Holandii, gdzie nie ma wielu „wielkich ośrodków przemysłowych i korporacyjnych wieżowców”, bo niestety ten piękny holenderski krajobraz zaczyna pomału znikać…
Podobno PBL miało domagać się uwzględnienia w nowym prawie ochrony środowiska kwestii związanych z zachowaniem krajobrazu (chodziło tam głównie o drewniane wiatraki, które coraz częściej są zastępowane wysokimi turbinami wiatrowymi – https://glospolski.nl/wiatraki-szpeca-holandie/ ) ale czy politycy wezmą to pod uwagę…? Szczerze wątpię :/
A co do samego miejsca, w jakim miesiącu najlepiej tam jechać? Bo rozumiem, że ta pogoda na zdjęciach to z lipca? 🙂
Tak, zdjęcia z lipca. Ogólnie polecamy miesiące wakacyjne, bo jednak jest trochę cieplej. Ale niestety, tak czy inaczej do pogody (zwłaszcza do deszczu, a raczej jego braku…), trzeba mieć szczęście 😉